skąd się tam wzięli – a z ziemi

ścieżkami biegli krętymi

„Tońko” ich zwołał i poszli

przez mgliste rojsty i wioski

śladami po ojcach, pradziadach

Wileńska Szósta Brygada(*)

 

„Tońko” z powyższej strofy, to Adam Boryczka, Cichociemny, Dowódca 6 Brygady Okręgu Wilno Armii Krajowej i Dowódca Kedywu tego Okręgu AK. Po wkroczeniu Sowietów emisariusz, kurier i szef łączności Delegatury Zagranicznej WiN w latach 1947 – 1952.

Adam Boryczka, rocznik 1913, z Wierzchosławic.

Urodził się w rodzinie wybitnego działacza ludowego Józefa Boryczki (1876-1947); współzałożyciela Kasy Stefczyka, działacza Kółka Rolniczego, pierwszego komendanta Ochotniczej Straży Pożarnej w rodzinnej wsi. Wsi rodzinnej również dla Wincentego Witosa.

Obaj ci działacze ludowi intensywnie współpracowali aczkolwiek Józefowi bliżej było do obozu Piłsudskiego a Wincenty, jak wiadomo, był wybitnym działaczem opozycyjnego ruchu ludowego. Drogi ich rozeszły się definitywnie w 1931 roku, kiedy to Józef Boryczka został powołany na komisarycznego kierownika Zarządu Gminy, w miejsce Wincentego Witosa, odwołanego z wójtostwa przez Starostę Tarnowskiego.

Późniejszy dowódca Kedywu Okręgu Wilno Armii Krajowej wyrastał więc w rodzinie o patriotycznej i społecznikowskiej postawie. Po 4-klasowej szkole ludowej w Wierzchosławicach uczył się w 7-klasowej męskiej szkole powszechnej im. Kazimierza Brodzińskiego w Tarnowie a następnie w II Państwowym Gimnazjum im. Hetmana Jana Tarnowskiego w tymże mieście. W 1934 uzyskał świadectwo dojrzałości i prawo studiowania na wyższej uczelni. Zdecydował się na pracę zarobkową, jednakże czekało go wcześniej wojsko, o którym, jak wielu jego rówieśników, marzył. Po przejściu wielu wojskowych kursów z wojska wyszedł w 1936 roku, jako podporucznik rezerwy. Po nieomal 2-letnim okresie, gdy jako bezrobotny, imał się wielu zajęć typu robotnik rolny, robotnik budowlany, ślusarz mechanik a nawet jako handlujący towarami wyposażenia domowego, zdecydował się na studia i zdał egzamin na Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.  Po roku jednakże ze studiów zrezygnował i udało mu się zatrudnić, jako strażak, w Państwowej Fabryce Związków Azotowych w Mościcach (PFZA).

Podobnie jak ojciec był społecznikiem. Działał w Związku Młodzieży Katolickiej, w Lidze Morskiej i Kolonialnej oraz był działaczem Związku Strzeleckiego.

Nadal szkolił się wojskowo. Odbywał ćwiczenia wojskowe dla rezerwistów, jako dowódca plutonu CKM w 2 kompanii 16 („tarnowskiego”) pułku piechoty.

Po jednym z ćwiczeń wojskowych, we wniosku awansowym, dowódca wystawił Adamowi Boryczce taką ocenę: „Charakter ustalony, bardzo ambitny, zdyscyplinowany, koleżeński, fizycznie dobrze rozwinięty. Orientuje się szybko i trafnie, rozkazodawstwo bardzo dobre, posiada duże zdolności przewodzenia” W styczniu 1937 roku został podporucznikiem rezerwy.

 

1 września 1939 roku zastał go na stanowisku szefa bezpieczeństwa PFZA. Jako odpowiedzialny za bezpieczeństwo fabryki, nie został zmobilizowany do swego tarnowskiego 16 pułku.

Po ewakuacji fabryki, 6 września ( Niemcy wkroczyli do Tarnowa 7 września) Adam Boryczka zgłosił się na ochotnika do wojska i został włączony do Ośrodka Zapasowego 6 Dywizji Piechoty gen. Bernarda Monda, jako dowódca plutonu CKM. Po krótkich walkach obronnych w rejonie Zbylitowskiej Góry, razem z 16 pp w składzie Armii Kraków gen. Szylinga cofa się na wschód. W okolicach Rzeszowa jego pluton CKM został włączony w do osłony sztabu dywizyjnej artylerii odwodowej 38 Dywizji Piechoty. Dywizja ta w ciągłym boju odwrotowym prowadziła ciężkie walki w rejonie od Medyki do Gródka Jagiellońskiego. Pod Janowem został ranny w nogę odłamkiem bomby lotniczej.

18 września przekroczył, wraz z oddziałem, granicę z Rumunią, gdzie został internowany w miejscowości Tirgu-Ju i natychmiast włączył się w organizację ucieczek internowanych żołnierzy do Armii Polskiej we Francji. Adam Boryczka też wybrał się do Armii Polskiej we Francji. 10 stycznia 1940 roku uciekł z obozu w Tirgu-Ju.

Do obozu zbiorczego żołnierzy polskich w Carpiagne we Francji przybył 28 stycznia by 1 lutego zostać przeniesionym do podobnego obozu w Paryżu, gdzie nastąpiła weryfikacja wojskowego stopnia podporucznika i wcielenie do Polskich Sił Zbrojnych, do jednego z pułków 3 Dywizji Piechoty, jako dowódca plutonu CKM. Dywizja ta, z powodu niedokończenia procesu mobilizacji i braku broni, praktycznie nie wzięła udziału w obronie Francji. Po kapitulacji Francji dywizja została rozformowana nad Loarą, jednakże sporo żołnierzy, w tym Adam Boryczka, w walce przebili się do wybrzeży Zatoki Biskajskiej, gdzie w Pointe de Grave zostali zaokrętowani i przewiezieni do Anglii.

Po raz kolejny trafił do kolejnego obozu przejściowego. Tym razem Adam Boryczka został wcielony do 4 Brygady Kadrowej Strzelców w Elioc, jako dowódca plutonu. Brygada ta została wkrótce przemianowana na słynną potem 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową płk Stanisława Sosabowskiego.

W połowie 1941 roku Adam Boryczka zgłosił się na ochotnika do formowanego właśnie oddziału cichociemnych, którego żołnierze przeznaczeni byli do przerzutu do Kraju i tam dywersyjnej walki. Kandydaci na Cichociemnych, w tym Adam Boryczka, przechodzili ciężkie ćwiczenia dywersji, łączności i spadochronowe.

Przed wylotem na zrzut do Kraju, Adam Boryczka został zaprzysiężony, jako żołnierz ZWZ z pseudonimem „Brona” oraz awansowany na stopień porucznika. Jego przełożony, we wniosku awansowym napisał: „wytrzymałość fizyczna i nerwowa bardzo duża. Ambicja osobista duża, ambicja pracy bardzo duża. Bardzo sumienny i obowiązkowy. Siła woli i inicjatywa bardzo duża. Poziom wiedzy wojskowej i ogólnej duży. Stale pracuje nad sobą i pogłębia swe wiadomości. Zdolności dowódcze duże. Bardzo lojalny, sumienny, ofiarny, wesoły. Patriotyzm ustalony. W stosunku do siebie i do podwładnych – wymagający”.

 

To był już 9 kwietnia 1942 roku, bo było już półtorej godziny po północy, gdy Adam Boryczka, obok 5 innych oficerów został zrzucony na placówkę odbiorczą ”Łąka” w rejonie jeziora Okręt, na północny wschód od Łodzi, w kierunku Płocka. Zrzut nie był całkiem takim, jakim go zaplanowano. Skoczkowie zostali rozproszeni w bagnistym terenie, część wyposażenia wpadła w ręce Niemców, ale już rannym pociągiem Adam Boryczka dostał się do Warszawy i zameldował w umówionym lokalu. Poddany został aklimatyzacji, czyli przystosowaniu do okupacyjnej rzeczywistości.

 

 Po miesiącu z okładem, 17 maja, wyruszył na Wileńszczyznę, bowiem dostał przydział do Wydzielonej Organizacji Dywersyjnej AK „Wachlarz”, Rejon V obejmujący Wilno, Dyneburg i Psków. Tam, swą wiedzą, doświadczeniem i odwagą zdynamizował podległe mu oddziały dywersyjne ”Baza” i „Egzekutywa’ Wileńskiego Okręgu AK. Szkolił w dywersji, organizował ją, sam uczestniczył w niezliczonych akcjach (podczas jednej z nich został ranny w lewe płuco), zawsze rozważny, odważny i skuteczny. Zorganizował też trasy przerzutu broni pomiędzy Wilnem a Warszawą. Trasy te sam niejednokrotnie przećwiczył osobiście, jako kurier przewożący rozkazy, meldunki i inne dokumenty Podziemia.

 

Był Adam Boryczka „Brona” życzliwy ludziom. Więcej wymagający od siebie niż od innych. Posiadał instynkt dowódczy i intuicję, która pozwalała mu wybrnąć z niejednej opresji. Trafił do legendy, do pieśni. „Tońko”, – bo taki przyjął pseudonim - wśród „Wilniuków” był bardzo znany. Wszyscy chcieli służyć „u Tońki”.

 

W książce o Adamie Boryczka, wydanej w ramach w serii „Z Dziejów WiN”, jej autor Krzysztof A. Tochman pisze:

„Kpt. Adam Boryczka był oficerem Wojska Polskiego i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, żołnierzem "Wachlarza" i szefem Kedywu Okręgu AK Wilno. To niebagatelna karta jego jakże bogatego życiorysu. I jak zauważył jeden z partyzantów 6 Brygady, której Adam Boryczka był pierwszym dowódcą, Jerzy Ślażewicz, ps. "Zjawa", jego osobowość wywierała silny wpływ na współpracowników, kolegów i podwładnych

Kiedy na jesieni 1943 r. na Wileńszczyźnie zaczęły się pojawiać pierwsze oddziały partyzanckie AK, o oddziale por. "Brony", a później „Tońka", było bardzo głośno. Każdy chciał się zaciągnąć do jego oddziału. Było to zaszczytem i punktem honoru dla młodych wilnian, być u „Tońka" lub u "Szczerbca". Pomimo iż oddział nazywał się później 6 Brygadą Partyzancką (następnie mówiono o niej "Samodzielna" bądź "Dyspozycyjna"), popularnie znana była, jako oddział "Tońka", nawet w czasie, gdy dowodził nią mjr "Konar" (Franciszek Koprowski). Otaczany był szacunkiem i wyrażano się o nim z estymą. Ten rzutki i odważny dowódca zdobył sobie serca zwierzchników i podkomendnych. Dbał o swoje ochotnicze wojsko. Adam Boryczka posiadał instynkt, intuicję dowódczą, która pozwalała wybrnąć z niejednej beznadziejnej na pozór sytuacji. I tak np. w Szwajcarach w lipcu 1944 poderwał do ataku zmęczonych partyzantów. I to opłaciło się. Zwycięzcy dotąd Niemcy poddali się. Później ktoś inny przypisał sobie to zwycięstwo.

 

Po sowieckiej zdradzie i ataku, porucznik „Tońko" poprowadził swoich podkomendnych w nienaruszonym prawie składzie w głąb Puszczy Rudnickiej. Nie złożył broni, choć innych zwalniał z szeregów. Już na czele zmniejszonego oddziału o kryptonimie „Solcza", przemykając się pomiędzy bolszewickimi oddziałami, tkwił w Puszczy Ruskiej. Rejon Surkont opuścił dwa dni przed miażdżącym okrążeniem wojsk sowieckich i potrafił wyprowadzić swoich żołnierzy i uchronić od totalnej zagłady. Sam był dla siebie dowódcą.

 Po rozwiązaniu oddziału, gdy nie było już szans na przetrwanie, powrócił do dalszej pracy w Komendzie Okręgu AK Wilno. Wtedy znów sam chwycił za pistolet i jak niedawno jeszcze strzelał niemieckich szpicli, tak pod koniec 1944 był bezlitosny dla polskich odszczepieńców i sowieckiej jaczejki.

Gdy i w Wilnie grunt palił się pod nogami i nastąpiła likwidacja struktur konspiracyjnych, przeszedł do Polski centralnej i włączył się w prace Ośrodka Mobilizacyjnego Wileńskiego Okręgu Armii Krajowej majora Antoniego Olechnowicza. W niedługim czasie przedostał się do Wielkiej Brytanii. Tam powtórnie wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych.

 

W okresie, gdy wielu jego podkomendnych poszło na współpracę ze znienawidzonym reżimem komunistycznym bądź próbowało się jakoś urządzić „za wodą", Adam Boryczka znów przyjął wyzwanie. Znów stanął w szeregach antykomunistycznej i niepodległościowej organizacji Wolność i Niezawisłość.

Jako emisariusz i kurier, a następnie szef łączności Delegatury Zagranicznej WiN w latach 1947 - 1952 przekradał się przez granicę, by łączyć zerwane ogniwa poakowskiej konspiracji, rozbijane przez ciągłe aresztowania "bezpieki".

Po kolejnej prowokacji i zdradzie krajowego Ośrodka WiN, tj. tzw. V Zarządu (Komendy), w 1954 r. już po raz ostatni przybył do kraju - do końca nie wierząc w upadek podziemia niepodległościowego. W krótkim czasie aresztowany w pasie przygranicznym woj. zielonogórskiego, poddany został najwymyślniejszym torturom fizycznym i psychicznym, przesłuchiwany 22 godziny na dobę, aż do utraty świadomości.

 

Po rocznym śledztwie skazany został na 3-krotną karę śmierci, później zamienioną na dożywocie.

 

 Dopiero po 13-letniej katordze, opuścił więzienne kazamaty reżimu PRL. Nie załamał się, wierząc do końca w słuszność sprawy. Pomimo iż wieloletnia i ofiarna służba dla Ojczyzny nie przyniosła mu zaszczytów, sukcesów osobistych i profitów tak jak innym, nie złożył broni. Tym razem rozpoczął ją w szeregach kombatanckich Kresów Wschodnich II Rzeczypospolitej - z nie mniejszą energią i poświęceniem, jak dawniej. I jak dawniej niezłomny do końca - polski patriota.

Wielu mogło później powiedzieć: Jestem dumny, że był moim dowódcą! Non omnis moriar.” (Koniec cytatu)

 

 Nie objęła go październikowa, z 1956 roku, odwilż. Komunistyczne kazamaty opuścił dopiero w 1967 roku, jako jeden o ostatnich wychodzących na wolność bohaterów Polski czasów II Wojny.

 „Nawet, gdy otrzymał karę śmierci, to nie prosił komunistycznej władzy o ułaskawienie, nie użalał się nad własnym losem. Zachował godność do końca” – stwierdził biskup Józef Życiński podczas poświęcenia tablicy pamiątkowej poświęconej Adamowi Boryczce „Tońce” i jego towarzyszom walki, w kaplicy cmentarnej w Wierzchosławicach, w 1997 roku.

Zachował Pan całkowicie swą nieskazitelną linię żołnierza i oficera, i pomimo tak wielu trudnych przejść w niczym nie skłamał Pan samemu sobie” – pisał do niego w liście do więzienia mec. Władysław Siła-Nowicki.

 

Adam Boryczka zmarł w Warszawie 30 kwietnia 1988 roku. Pochowany został na Cmentarzu Powązkowskim.

  Jest bardziej pamiętany wśród „Wilniuków”, tych wyrzuconych z kraju jak i mieszkających w Ojczyźnie, niż w miejscu gdzie się urodził, wychowywał, uczył i nabierał charakteru pozwalającego mianować go „wzorem wierności najwyższym ideałom.

 

W rodzinnych Wierzchosławicach ma jedynie skromną tablicę na miejscowym cmentarzu, w przedsionku kaplicy. Nadal jest w „konspiracji”, na owej tablicy nie ma jego nazwiska, jest tylko pseudonim „Tońko”, (podobnie nie ma nazwiska Franciszek Koprowski ”Konar”).  Jakby Wierzchosławice wstydziły się swego bohatera, jakby nadal był „Żołnierzem Wyklętym”. No, ale przecież to „wyklęcie” pochodziło od komunistów a nie od współziomków z rodzinnej wsi. Czas to zmienić, a jest ku temu okazja, bo przyszły 2013 rok, jest rokiem stulecia urodzin bohatera, znakomity powód to zdjęcia z niego tego komunistycznego „wyklęcia”.

 

Życie kpt. Adama Boryczki (do stopnia kapitana awansowany został w lipcu 1944 roku, majorem został awansowany pośmiertnie) było wypełnieniem losu żołnierza Armii Krajowej, tak przejmująco opisanego w wierszu Kazimierza Wierzyńskiego „Na rozwiązanie Armii Krajowej”:

Za dywizję wołyńską, nie kwiaty i wianki -

Szubienica w Lublinie. Ojczyste Majdanki.

Za sygnał na północy, bój pod Nowogródkiem -

Długi urlop w więzieniu. Długi i ze skutkiem.

 

Za bój o naszą Rossę, Ostrą Bramę, Wilno -

Sucha gałąź lub zsyłka na rozpacz bezsilną.

Za dnie i noce śmierci, za lata udręki -

Taniec w kółko: raz w oczy a drugi raz w szczęki.

 

Za wsie spalone, bitwy, gdzie chłopska szła czeladź -

List gończy, tropicielski: dopaść i rozstrzelać!

Za mosty wysadzone z ręki robotniczej -

Węszyć gdzie kto się ukrył, psy spuścić ze smyczy.

 

Za wyroki na katów, za celny strzał Krysta -

Jeden wyrok: do tiurmy. Dla wszystkich. Do czysta!.

Za Warszawę, Warszawę, powstańcze zachcianki -

Specjalny odział śledczy: "przyłożyć do ścianki".

 

Zwinąć chorągiew z masztu. Krepą jest zasnuta -

Za dywizję Rataja, Okrzei, Traugutta.

Pociąć sztandar w kawałki. Rozdać wśród żołnierzy

Na drogę niech wezmą. Na sercu niech leży.

 

 

Opracował: Józef Boryczko

Przy opracowaniu korzystałem

z książki Krzysztofa A. Tochmana

„Adam Boryczka – Z dziejów WiN”

 

 

 

Państwu zainteresowanych bliższymi informacjami o „Tońko” - Adamie Boryczka, polecam artykuł, opublikowany w 1998 roku przez Andrzeja Wernic, w 10 rocznicę śmierci bohatera w: „Nasz Los”, Nr 10/1998. Tekst artykułu tutaj.

 

 

 

 

 



(*) „Pamięci nieżyjących kolegów z 6 Brygady AK”, wiersz Zygmunta Komorowskiego ps. ”Kor”